Do rozeznawania mojego powołania pociągnęły mnie słowa Pisma Świętego: „Śpiewaj z radości, niepłodna, któraś nie rodziła, wybuchnij weselem i wykrzykuj, któraś nie doznała bólów porodu! Bo liczniejsi są synowie porzuconej niż synowie mającej męża, mówi Pan.” (Iz 54, 1) To był już ten etap mojego życia, kiedy zdecydowałam się na pracę z dziećmi i widziałam w tym swoje zadanie od Pana. Powyższe słowa (i wiele podobnych) nie dawały mi spokoju i budziły we mnie pytanie: „Czy może chodzić o coś jeszcze?”.
W toku formacji spotkałam się z określeniem „macierzyństwo duchowe” i – powiem szczerze – uznałam je za pewną metaforę, hasło, powiedzonko… Tymczasem w pierwszym roku mojej konsekracji Pan Bóg dał mi takie doświadczenie. Bardzo mocne. Duchowe macierzyństwo to zjawisko niezwykłe. Trudno je opisać, ale na pewno nie jest żadną metaforą ani zabiegiem poetyckim. To konkret! Z całą pewnością w moim sercu zrodziło się coś nowego. Nie byłam matką, a teraz jestem.
Ogólnie, w instytutach świeckich urzeka mnie… normalność! Pociąga mnie zaakcentowanie tego faktu, że zbawienie dzieje się pośród naszej codzienności, w zwykłych obowiązkach i w każdej chwili życia. Każda praca, każde spotkanie, każde słowo jest ważne i może przemieniać mnie i Ciebie, więc zmienia także kawałek świata. Moje powołanie to takie przylgnięcie do Jezusa pośród „normalności” tego świata, by moja praca, spotkania i słowa zmieniały świat według Ewangelii. Kojarzy mi się to trochę z misją tajnych agentów…
Wybór tej konkretnej wspólnoty był związany z doświadczeniem formacji oazowej. Zastanawiając się nad swoim powołaniem uznałam, że w pierwszej kolejności powinnam poznać wspólnotę, która jest najbliższą krewną Ruchu „Światło-Życie”, do którego Pan Bóg już wcześniej mnie powołał. Dlatego zgłosiłam się do Instytutu Niepokalanej Matki Kościoła. Poznając go od wewnątrz odkryłam piękno formacji, która jest mi proponowana. Niesamowite było dla mnie odkrycie, że nie jest to jakaś specjalistyczna wąska ścieżka dla „pań z instytutu”, lecz w zasadzie pogłębiona formacja chrześcijańska. Odkryłam na nowo rzeczywistość wiary i chyba dopiero tutaj zostałam naprawdę zewangelizowana.