Dlaczego chodzę na Camino? Bo kocham spotykać Boga w drodze. Wychodzę z bezpiecznej codzienności, gdzie mam wszystko uporządkowane i pod kontrolą. Idę w nieznany świat, tylko po żółtych znaczkach, nie wiedząc, jak będzie wyglądało miejsce noclegu. Raz dochodzę do celu, który sobie założyłam danego dnia, innym razem pokonuje mnie skwar albo deszcz, a nocleg znajduje się niespodziewanie i jest najwspanialszy na świecie! Przyjmuję wszystko, co mnie spotyka, bo po prostu nie mam innego wyjścia. Czasem wstaję po ciemku, żeby dojść na poranną Mszę do miejscowości odległej o 10 km. Po dojściu odkrywam, że tej Mszy nie ma albo została odprawiona wcześniej. Nie szkodzi. Bóg przyjdzie do mnie dziś inaczej. Wszystkich po drodze pozdrawiam, kłaniam się panu w ciągniku i dziecku na rowerze, w południe śpię pod przydrożną topolą, proszę o wodę w napotkanych gospodarstwach i nigdy nikt mi nie odmawia. Chwilami czuję się ponad miarę zmęczona, ale wtedy spotykam panią przy przebieraniu cebuli i robi mi się wstyd, bo ja tę moją pielgrzymkę wybrałam, a ona nie może odłożyć pracy na inny, mniej upalny dzień. Oglądam wschody i zachody słońca, spowija mnie zapach jabłek z rozżarzonych sadów, a w moim wnętrzu też coś dojrzewa, pięknieje, dochodzi do właściwego kształtu.
Poniżej: zdjęcia z Małopolskiej Drogi Św. Jakuba (Sandomierz – Kraków)