W każdym miejscu wychwalajcie Pana, bo On czyni wielkie rzeczy…
Urszula Kula obchodzi w tym roku jubileusz 40 lat pobytu i służby w Międzynarodowym Centrum Ewangelizacji Światło-Życie w Carlsbergu. To przede wszystkim tajemnica Boga, który w każdym miejscu czyni wielkie rzeczy, posługując się ludźmi Jemu oddanymi. Życzymy Uli, by towarzyszyły jej radość i poczucie dobrze wykonanego zadania. Niepokalana Jutrzenka Wolności niech ją uzdalnia do podjęcia wszystkiego, o co prosi ją Pan Jezus.
W 1984 roku Jan Paweł II zaprosił do Rzymu młodzież z całego świata na Niedzielę Palmową, by świętować Jubileusz Roku Odkupienia. Z Carlsbergu na to spotkanie wyruszyła kilkuosobowa delegacja z ojcem Franciszkiem. Ojciec przyleciał do Rzymu samolotem, a reszta grupy podróżowała samochodem. Wszyscy zamieszkaliśmy w Tivoli i stamtąd codziennie docieraliśmy do Rzymu, by uczestniczyć w spotkaniach jubileuszowych.
Już w Carlsbergu otrzymaliśmy informację, że do Rzymu z grupą pielgrzymkową z Polski dotrze Urszula Kula i najpierw pozostanie w Rzymie, a następnie po załatwieniu niemieckiej wizy przyjedzie do Carlsbergu. Cieszyliśmy się, że nasza diakonia w Marianum powiększy się o kolejną osobę. Byłyśmy tam bowiem tylko we cztery: Gizela Skop, ja, Grażyna Sobieraj i Zyta Kocur. Dzieła ojca Franciszka rozwijające się w oparciu o ośrodek Marianum i drukarnię Maximilianum potrzebowały ludzi dyspozycyjnych i w pełni oddanych, otwartych na to, co niespodziewane, gotowych podjąć służbę dla królestwa Bożego.
W Rzymie Urszula mieszkała razem z grupą, z którą przyjechała. Po raz pierwszy spotkałam ją w bazylice Santa Maria Maggiore. W wolnym czasie rozmawiałyśmy. Ula opowiadała o Krościenku, o ruchu w Polsce. Przypominam sobie, że w pobliskim barze zamówiłyśmy sobie herbatę z cytryną. Po skończonych uroczystościach Ula musiała jeszcze pozostać jakiś czas w Rzymie, by załatwić potrzebną wizę wjazdową do FRN. Do Carlsbergu dotarła trochę później.
Tymczasem do ośrodka Marianum na różne spotkania i rekolekcje docierało coraz więcej ludzi. Trzeba było im towarzyszyć i równocześnie obsłużyć od strony gospodarczej, a do tego jeszcze dochodziła praca w drukarni. Pamiętam, że prosiłam ojca Franciszka o zwolnienie mnie z pracy w drukarni. Ojciec mi to obiecał, ale dopiero wtedy, jak przyjedzie Ula. Ula dojechała, dołączyła do zespołu drukarni, a ja nie zostałam z tej pracy zwolniona. Ostatecznie podejmowałyśmy zadania, które w danym momencie były priorytetowe: drukarnia, kuchnia, spotkania oazowe, sprzątanie, porządkowanie terenu, wyjazdy na spotkania z ludźmi w terenie.
Pamiętam, że któregoś roku Ula zajmowała się ogrodem i robiła to świetnie. Patrzyłam z podziwem, jak najpierw przygotowuje grunt do posadzenia kwiatów, jak wysiewa do doniczek nasiona na sadzonki, potem je przerywa, ucina korzonki, a na końcu wsadza do wcześniej przygotowanego gruntu. Podziwiałam jej precyzję i wiedzę. A latem piękne kwiatowe dywany wokół kaplicy i ośrodka cieszyły nasze oczy.
Miałam okazję współpracować z Ulą na rekolekcjach oazowych. Ula koordynowała Oazy Dzieci Bożych, a ja oazy dla rodzin i dla młodzieży. Dzieci były w taki sposób zajęte, zaopiekowane, że właściwie nie było z nimi większych problemów. Rodzice, którzy do Carlsbergu zabrali dzieci, mogli spokojne przeżywać swoje rekolekcje. Ula była też kołem napędowym redakcji „Listu do Dzieci Bożych”. Przez jakiś czas systematycznie był on drukowany w naszej drukarni i rozsyłany do dzieci i rodzin mających kontakt z Carlsbergiem. Ten list docierał też do Polski.
Teresa Michałczak